Andrzejki tuż, tuż…
W dawnych czasach wigilia imienin św. Andrzeja była doskonałą okazją do poznania swojej przyszłości. A jak to było na dawnej wsi kieleckiej?
– Wieczory stają się coraz dłuższe, na zewnątrz jest coraz bardziej mrocznie, a to skłania do zastanawiania się, co jest po drugiej stronie, chcemy znać przyszłość, chcemy wiedzieć, co nas czeka – mówi w rozmowie z Radiem Kielce, Aleksandra Imosa, przewodnik z Muzeum Wsi Kieleckiej dodając, że Andrzejki od stuleci były obchodzone zarówno w dworach ziemiańskich, jak i na wsiach.
– Mieszkańcy wsi wierzyli, że w listopadzie pojawiają się duchy przodków, które przepowiadają przyszłość, a żeby im to ułatwić, wymyślono wróżby. Miały one charakter głównie matrymonialny, ponieważ zamążpójście dla panien i ożenek dla kawalerów był najważniejszym celem życia. Bo rodzina oznaczała silną społeczność wiejską, a pojawienie się dzieci, kolejne ręce do pracy – dodaje Beata Ryń z Muzeum Wsi Kieleckiej na stronie Urzędu Marszałkowskiego województwa świętokrzyskiego.
Do tych najpopularniejszych sposobów należało lanie wosku. – Rytuał łączy w sobie ogień i wodę. Ogień topi wosk, wosk ciekły wylany do zimnej wody daje dziwne kształty. Jeśli zobaczymy, jaki cień daje ten kształt na ścianie, odkryjemy przyszłość. Tu wiele podpowiada nam nasza wyobraźnia. Konieczne było lanie wosku przez klucz, bo właśnie ten klucz otwierał nam wrota do wiedzy o przyszłości – wyjaśnia Aleksandra Imosa.
Mówi też o innym zwyczaju. – Zanim pójdziemy spać, w wigilię świętego Andrzeja, pod poduszką, umieśćmy karteczki z imionami męskimi. Rankiem wylosujmy jedną z nich. I to właśnie będzie ten.
– Zanim dziewczyna położyła się spać, nadgryzała jabłko i kładła je pod poduszkę. Miało to spowodować, że we śnie ukaże się jej przyszły mąż. Panny przygotowywały też kulki z ciasta, każda przypisana była jednemu kawalerowi. Pierwsza połknięta przez psa kulka wieszczyła, który to kawaler jest pannie przeznaczony. Mniej szczęścia miały gąsiory. Panny zawiązywały ptakowi oczy i wpuszczały do chałupy. Którą pierwszą uszczypnął, ta mogła myśleć o rychłym zamążpójściu – opowiada Beata Ryń.
Oto co z dawnych obrzędów pozostało do dziś, Echo Dnia zapytało etnografa Ewę Tomaszewską. – Niewiele. Spotykamy się w gronie znajomych, ale imprezy organizowane dzisiaj z tej okazji mają raczej wyłącznie charakter zabawowy. Jeśli wróżymy, to dla urozmaicenia wieczoru i raczej ograniczamy się do najbardziej znanej wróżby – lania wosku. Kiedyś takie przepowiednie traktowano poważniej, a zła wróżba mogła pannę prawdziwie zaniepokoić.